Читаем Desiderium Intimum полностью

Severus oderwał od nich spojrzenie i wbił je w swój talerz, ale po chwili jego wzrok

ponownie pofrunął w kierunku tej dwójki.

Nie podobało mu się to, jak blisko niego siedziała... w jaki sposób spoglądała na

Pottera... jak się do niego uśmiechała...

Och, doskonale wiedział, zresztą jak i cała reszta nauczycieli, o tym, że

Weasleyówna ma słabość do swego „wybawiciela” już od pierwszego roku nauki w

Hogwarcie... i jakkolwiek wcześniej jej umizgi były do zaakceptowania, to teraz

Potter... miał już swego pana. Należał do niego.

I Severus nie pozwoli, by ta żałosna dziewucha choćby spróbowała go teraz

dotknąć...

Już miał odwrócić wzrok, aby chociaż na chwilę zająć się śniadaniem, ale wtedy

Weasleyówna pochyliła się do Pottera i jej usta spoczęły na jego policzku.

Oczy Severusa zalała czerwień. Nie wiedział, w którym momencie jego dłoń znalazła

się na ukrytej w szacie różdżce, a umysł rzucił niewerbalne zaklęcie.

Dziewczyna odskoczyła od Harry'ego niczym rażona wyładowaniem elektrycznym.

Severus skrzętnie ukrył wypływający mu na twarz wyraz satysfakcji.

Teraz już się do niego nie zbliży...

Sięgnął po puchar i wypił kilka łyków tych słabych pomyj, które Dumbledore nazywał

winem, po czym odstawił go i zabrał się za śniadanie, ale nie zdążył wziąć nawet

kęsa, kiedy od strony stołu Gryfonów dobiegły podniesione głosy.

Severus uniósł głowę akurat w chwili, kiedy Potter rzucił się przez stół na jednego ze

swoich kolegów. Patrzył oniemiały, jak obaj lądują na podłodze wśród potrzaskanych

naczyń i resztek jedzenia. Po kilku ciosach Potter złapał Gryfona za szatę, poderwał

z podłogi i przycisnął do stołu, okładając na oślep pięściami i wrzeszcząc coś

niezrozumiale. Ale wrzawa, która podniosła się w Wielkiej Sali, zagłuszyła wszelkie

krzyki. Severus nie wiedział nawet, w którym momencie upuścił widelec, poderwał się

z miejsca i niemal na przełaj ruszył ku walczącym. Już sięgał po różdżkę, ale

McGonagal uprzedziła go, rzucając na Pottera zaklęcie rozbrajające i odrywając go

od Finnigana. Harry poleciał do tyłu, uderzając głową w ławkę, ale zanim doszedł do

siebie, Severus już przy nim był.

Złapał go za szatę na karku i z całej siły szarpnął, stawiając go na nogi.

Miał ochotę własnoręcznie wygarbować mu skórę. Za ten bezsensowny atak i za to,

że swoim bezmyślnym zachowaniem mógł spowodować pewne nieodwracalne

decyzje i konsekwencje. I za to, że Severus ledwie mógł złapać oddech ze

zdenerwowania, a jego ciało trawił wewnętrzny ogień lodowatej wściekłości.

Wprost nie mógł uwierzyć w to, czego dopuścił się Potter. Zachował się niczym

bezmózgi narwaniec. Odsłonił się, pozwolił się sprowokować i wykazał się

całkowitym brakiem kontroli nad swoimi reakcjami. Rzucił się na drugiego Gryfona

przy całej szkole, nie przejmując się konsekwencjami i narażając się nawet na

wydalenie ze szkoły. Czy ten nieobliczalny dzieciak czasami w ogóle używał mózgu?

Och, będzie musiał z nim poważnie porozmawiać... i to nie będzie przyjemna

rozmowa.

*

Szlabany z Potterem. Dwa razy w tygodniu. Musiał wziąć je na siebie, inaczej mógłby

go już w ogóle nie widywać, a do tego nie mógł dopuścić. Chłopak i tak miał dużo

szczęścia. Ale niech nawet nie myśli o tym, że mu się upiekło. Że te szlabany są

czymś w rodzaju nagrody... Musi nauczyć się kontroli, inaczej swoimi impulsywnymi

reakcjami może ich kiedyś zdradzić, a wtedy wszystko, wszystko runie. I nie będzie

już żadnego sposobu, aby to odbudować.

Chłopak czasami po prostu kompletnie nie potrafił nad sobą panować. A co

najgorsze, swoim zachowaniem potrafił wyprowadzić z równowagi także Severusa. A

trzeba przyznać, że był to naprawdę rzadki talent. Niewielu to potrafiło, a jeżeli się

głębiej zastanowić, to niemal nikt. Nawet Dumbledore był jedynie irytujący. Z kolei

utrata kontroli przy Czarnym Panu mogła się zakończyć tylko jednym. Śmiercią.

Ale Potter... z Potterem sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Chłopak potrafił w kilku

zaledwie słowach doprowadzić Severusa do białej gorączki. Potrafił sprawić, że jego

ręce drżały, a dłonie pragnęły rzucać klątwy... tak jak swoim bezczelnym

zachowaniem na dzisiejszej lekcji doprowadził do tego, że Severus chodził teraz w tę

i z powrotem przed drzwiami do swych komnat ze wzrokiem przypominającym

burzowe, przecinane błyskawicami niebo, peleryna powiewała za nim przy każdym

gwałtownym zawróceniu, a powietrze wypełniały ostre jak brzytwa, lodowate

płomienie gniewu, zamieniając je w mikroskopijne kryształki lodu.

Nie potrafił się uspokoić. Nie chciał się uspokoić. Jeszcze żaden uczeń w historii tej

szkoły nie doprowadził go... nie doprowadzał go do takiej furii! Uczniowie

denerwowali go, irytowali, czasami wzbudzali ironiczny uśmieszek, czasami

wywoływali czysty jak łza gniew. Ale tylko Potter potrafił doprowadzić go nad samą

krawędź... potrafił doprowadzić go do utraty kontroli nad sobą. Jego!

Czy to coś w jego spojrzeniu? W tych zuchwałych oczach, które wbijały się w niego

niczym kawałki potłuczonego szkła, ostre jak sztylety? W sposobie, w jaki zaciskał

szczękę, z taką zaciętością, że ledwie mógł oddychać? W tym buntowniczym

Перейти на страницу:

Похожие книги