Naprawdę wstydził się stosować takie chwyty wobec Cresidy. Ale z drugiej strony powiedział prawdę. Desjani miała co do tego rację. Odpowiedź Cresidy przyszła dopiero po dwu minutach, dystans pomiędzy
– Tak jest, sir!
Geary spojrzał ukradkiem na Desjani, ale kapitan sprawdzała właśnie jakieś odczyty na swoich ekranach. I nagle zdał sobie sprawę, że Tania nie po raz pierwszy udzieliła mu podobnej rady. Może i nadal wierzyła, że to żywe światło gwiazd zesłało Geary’ego, ale kiedy uznawała, że jakaś myśl może być użyteczna, powtarzała ją, dopóki nie przyjął przekazu do wiadomości. A to oznaczało, że nie podporządkowuje się ślepo jego planom, ale stara się wprowadzić do nich potrzebne zmiany. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek zaakceptowała w pełni jego pomysły albo czy istnieje możliwość, że nadejdzie taki moment, w którym jej wiara w misję ocalenia Sojuszu tak się wzmocni, iż przestanie mu podsuwać rozsądne poprawki.
– Dziękuję, kapitanie Desjani.
Spojrzała na niego w charakterystyczny sposób i uśmiechnęła się lekko.
– Z kapitan Cresidą trzeba postępować w taki właśnie sposób.
– Liczę na pani kolejne rady w takich kwestiach.
Zaskoczył Desjani takim postawieniem sprawy.
– To moja praca, sir. Jeśli jednak mogę coś zauważyć, przyjmuje pan moje sugestie o wiele lepiej niż admirał Bloch.
Sprawdził czas. Nadal nie było śladu po syndyckim pościgu i nadal mieli przed sobą godzinę lotu do Flotylli Ofiar. Ten dzień będzie naprawdę długi bez względu na to, co jeszcze się wydarzy.
– Kapitanie – wachtowy zwrócił się do Desjani – zaobserwowaliśmy kapsuły ewakuacyjne odpalone z pokładów jednostek naprawczych z Flotylli Ofiar.
– Co takiego? – Geary’emu wydało się, że wypowiedział te słowa równocześnie z Desjani. Na ekranach wyświetlaczy widać było wyraźnie roje kapsuł oddalających się od kadłubów syndyckich jednostek naprawczych.
– Opuszczają swoje okręty z takim wyprzedzeniem?
Desjani była zaniepokojona, najwyraźniej usiłowała rozgryźć znaczenie syndyckiego triku.
– Czyżby zorientowali się, jak bardzo potrzebujemy zawartości ich ładowni? Wysadzą wszystkie jednostki remontowe, zanim zbliżymy się do nich na kilka minut świetlnych? – zastanawiała się na głos.
Zanim Geary zdążył odpowiedzieć, rozległ się brzęczyk wewnętrznego komunikatora. Dzwonił porucznik Iger z sekcji wywiadu. Angażowanie się wywiadu w czasie bitwy było niezwykle rzadkie, ta komórka zajmowała się na ogół analizami i działaniami długoterminowymi, opracowując informacje, które Geary i inni dowódcy mogli później przeczytać na ekranach swoich wyświetlaczy.
– Słucham, poruczniku?
Z widocznej w małym okienku twarzy wywiadowcy biło wielkie niezdecydowanie.
– Przepraszam, że przeszkadzam panu w samym środku działań bojowych, sir, ale…
– Dość tych ceregieli, poruczniku. O co chodzi?
Oficer wywiadu wyglądał na zaskoczonego, ale szybko odpowiedział:
– Mamy potwierdzenie, że Syndycy wykorzystują standardowe jednostki naprawcze.
Geary czekał na ciąg dalszy, ale najwidoczniej pracownicy wywiadu, podobnie jak mechanicy z eskadry pomocniczej, uważali, że wie o wszystkim lepiej od nich samych.
– Ale co to u licha znaczy? I dlaczego opuszczają swoje okręty tak szybko?
– Bo nie są żołnierzami, sir.
– Nie są żołnierzami?
Przysłuchująca się rozmowie Desjani spojrzała podejrzliwie na Geary’ego.
– Tak jest, sir! – odparł Iger. – Syndycka logistyka nie opiera się o armię. Zarządza nią zupełnie inny dyrektoriat, który zleca konkretne umowy cywilnym korporacjom. Nasza flota nigdy jeszcze nie natrafiła na taki rodzaj jednostek naprawczych, ponieważ one nie pojawiają się na terenach, na których mogą operować jednostki Sojuszu.
– To cywile? – zapytał Geary.
– Tak jest, sir! Cywile należący do obsługi wojska. Możemy ich atakować. Ale nie mają na pokładach żołnierzy, nie przeszli żadnych szkoleń militarnych i nie są uzbrojeni. I dlatego opuszczają swoje okręty. Ani im, ani korporacjom, w których pracują, nikt nie płaci za włączanie się do walki. Z tego co wiemy, załogi mogą mieć spore problemy, jeśli okręty z ich winy zostaną uszkodzone w większym stopniu, niż zakłada plan działania.
Dlatego wolą uciec z nich zawczasu.
– Chwileczkę. Starają się w ten sposób ograniczyć zniszczenia, jakie możemy wyrządzić ich jednostkom? – Porucznik potakiwał gorliwie. – I my o tym wiemy?
– Tak, sir. Z przejętych zapisów i zeznań jeńców. Większość marynarzy floty Syndykatu nienawidzi cywilnych pracowników floty, bowiem uważają, że nie są oni wystarczająco zaangażowani w sprawę. Robotnicy kontraktowi są także o wiele lepiej opłacani niż wojskowi i to chyba jest głównym powodem nienawiści do tej grupy zawodowej ze strony kadr syndyckiej floty.
– Niech mnie… – Geary zastanawiał się przez chwilę. – Zatem nie będzie żadnych pułapek na tych jednostkach?