Читаем My полностью

Każdy prawdziwy poeta —to zawsze Kolumb. Przed Kolumbem Ameryka istniała przez całe wieki, ale dopiero on potrafił ją odkryć. Tabliczka mnożenia istniała przez całe wieki przed R-13, ale dopiero on potrafił w dziewiczym gąszczu cyfr odnaleźć nowe Eldorado. To fakt: gdzieżby szukać rozumniejszego, pogodniejszego szczęścia niż w tym cudownym świecie? Stal —rdzewieje; starożytny Bóg stworzył starożytnego, tzn. omylnego człowieka —tym samym popełnił błąd. Tabliczka mnożenia to rzecz rozumniejsza, bardziej absolutna niż starożytny Bóg: nigdy —rozumiecie: nigdy się nie myli. I nie ma cyfr szczęśliwszych niż te, których życiem rządzą harmonijne, wieczne prawa tabliczki mnożenia. Bez wahań, bez błędów. Prawda jest jedna, słuszna droga —jedna; i prawda ta —to dwa razy dwa, a ta słuszna droga —to cztery. Czyż nie absurdem byłoby, gdyby te szczęśliwie, idealnie pomnożone dwójki —zaczęły roić o jakiejś wolności, tzn. —jasne —o błędzie? To dla mnie aksjomat, że R-13 potrafił uchwycić rzecz najistotniejszą, naj…

W tym momencie znowu poczułem —wpierw na karku, potem na lewym uchu —ciepłe, delikatne tchnienie anioła stróża. Widać zauważył, że książka na moich kolanach jest już zamknięta, a myśli moje —daleko. Cóż, choćby natychmiast gotów jestem otworzyć przed nim stronice mego mózgu: to tak spokojne, radosne uczucie. Pamiętam: nawet się odwróciłem, znacząco, prosząco popatrzyłem mu w oczy, ale nie zrozumiał —a może nie chciał zrozumieć —o nic mnie nie zapytał… Pozostaje mi tylko jedno: o wszystkim opowiedzieć wam, moi nieznani czytelnicy (jesteście mi teraz równie drodzy, bliscy, niedosiężni, jak on w owej chwili).

Oto droga moich rozważań: od cząstki do całości; cząstka —to R-13, monumentalna całość —nasz Instytut Poetów i Pisarzy Państwowych. Zastanawiałem się: jak to się mogło stać, że starożytnych nie raziła niedorzeczność ich literatury i poezji. Wspaniałą, przeogromną moc słowa —marnowano nie wiadomo na co. Śmiechu warte —każdy sobie pisał —o czym mu się spodobało. Jest to równie śmieszne i niedorzeczne, jak to morze, które za starożytnych przez okrągłą dobę tępo tłukło się o brzeg, a uwięzione w falach miliony kilogramometrów —podgrzewały tylko uczucia różnych tam zakochanych. Z zakochanego szeptu fal —myśmy uzyskali elektryczność, z bestii toczącej wściekłą pianę —uczyniliśmy zwierzę domowe; podobnie też oswoiliśmy, udomowili dziki niegdyś żywioł poezji. Poezja dziś —to już nie nonszalanckie słowicze kląskania; poezja to służba państwu, poezja to wyższa użyteczność.

Przykład —nasze słynne „Nonny Matematyczne”: czy bez nich moglibyśmy w szkole tak szczerze i tkliwie pokochać cztery działania arytmetyki? A „Kolce” —ten klasyczny obraz: Opiekunowie —kolce róży chroniące delikatny Kwiat Państwa przed brutalnym dotknięciem… Czyjeż serce zatwardziałe nie wzruszy się widokiem niewinnych ust dziecięcych, szczebioczących jak paciorek: „Nie rusz, Andziu, tego kwiatka, róża kole —rzekła matka. Andzia mamy nie słuchała, ukłuła się i płakała” i tak dalej. A „Ody codzienne do Dobroczyńcy”? Któż z tych, co je czytali, nie skłoni nabożnie głowy przed ofiarnym trudem tego Numeru nad Numery? A straszny, czerwony „Kwiat Orzeczeń Sądowych”? A nieśmiertelna tragedia „Ten, który spóźnił się do pracy”? A praktyczny poradnik dla każdego „Stance o higienie płci”?

Życie całe, w całej jego złożoności i urodzie —na wieki wieków wykuto w złocie słów.

Nasi poeci już nie bujają w obłokach: zstąpili na ziemię; noga w nogę z nami kroczą w rytmie precyzyjnego mechanicznego marszu Wytwórni Muzycznej; ich lira —to poranny szmer elektrycznych szczoteczek do zębów i groźny trzask iskier w Maszynie Dobroczyńcy, i majestatyczne echo hymnu Państwa Jedynego, i intymnie dzwoniące jaśniejącym kryształem naczynia nocne, i wzruszający trzask opadających zasłon, i dziarski głos najnowszej książki kucharskiej, i ledwie słyszalny szept membran ulicznych.

Nasi bogowie są tu, na ziemi, wśród nas —w Urzędzie, w kuchni, w. pracowni, w klozecie; bogowie stali się jak my: ergo —my staliśmy się jak bogowie. I do was, moi nieznani planetarni czytelnicy, i do was także dotrzemy, aby uczynić wasze życie równie precyzyjnym i bosko rozumnym jak nasze…

Notatka 13

Konspekt:

MGŁA

TY

PRZYGODA CAŁKIEM IDIOTYCZNA

Obudziłem się o brzasku —prosto w oczy różowy, mocny firmament. Wszystko piękne, okrągłe. Wieczorem przyjdzie O. Ja —zdrów jak ryba. Bez cienia wątpliwości. Uśmiechnąłem się, zasnąłem.

Перейти на страницу:

Похожие книги