Читаем Waleczny полностью

– Potrafi pani sobie wyobrazić, jak czują się ludzie uwięzieni w takim miejscu? – zagadnął Desjani.

Spojrzała na obraz, skrzywiła się, ale nic nie powiedziała.

– Wszyscy na pokładzie – zameldowała pułkownik Carabali. Nalegała, żeby uznano tę misję za operację desantową, podlegającą gestii korpusu piechoty przestrzennej. – Rękawy ewakuacyjne zostały zwinięte. Start wahadłowców za trzy minuty.

– Jakieś problemy, pułkowniku? – zapytał Geary.

– Jeszcze nie, sir. – Mając do czynienia z niemal pięciuset Syndykami, Carabali musiała wierzyć, że problemy wkrótce się pojawią.

– Ptaszki startują zgodnie z planem – zameldował wachtowy z operacyjnego.

– Powrót na pokłady jednostek macierzystych za jakieś dwadzieścia pięć minut.

Desjani uaktywniła swój komunikator.

– Pułkowniku Carabali, proszę o potwierdzenie, czy wszyscy Syndycy zostali przeszukani na okoliczność posiadania broni i materiałów wybuchowych.

W głosie Carabali dało się wyczuć sporo oburzenia, chyba żaden komandos nie lubił, kiedy oficerowie floty pytali, czy dobrze wykonuje swoją robotę.

– Potwierdzam. Pełne skany. Niczego nie wykryto. Zresztą oni niewiele ze sobą zabrali.

Geary i Desjani zeszli do doku wahadłowców, aby przyjrzeć się syndyckim cywilom, których przydzielono na Nieulękłego. Przybysze wyłonili się z wnętrza wahadłowca otoczeni komandosami w pełnych zbrojach i z bronią gotową do strzału. Niektórzy próbowali zachować rezon, ale już na pierwszy rzut oka widać było, że są przerażeni. W sumie pięćdziesiąt jeden osób, wszyscy nosili mocno zniszczone cywilne ubrania, w wielu wypadkach niedopasowane zarówno wymiarowo, jak i kolorystycznie, co uświadomiło Geary’emu, że łatali czym mogli niedostatki, gdy w magazynach kolonii skończyły się zapasy. Niemal każdy był wychudzony, co akurat nie dziwiło – w ciągu ostatnich lat z pewnością ograniczali wielkość racji dziennych, które także musiały być na wyczerpaniu.

Syndycy starali się nie patrzeć wprost na marynarzy Sojuszu i nie rozglądać po pomieszczeniach na pokładzie hangarowym. Geary uświadomił sobie, że ci ludzie nigdy nie widzieli obcego człowieka ani miejsca. Zagubieni w czasie i przestrzeni, z dala od kolebki cywilizacji, byli kimś na kształt mieszkańców wyspy, do której przybijają pierwsi odkrywcy. I to nie na zwykłych statkach, ale od razu na okrętach wojennych, niosących na swoich pokładach ludzi, którzy według podań powinni być ich zaprzysięgłymi wrogami.

Desjani stała obok komodora sztywna jak drut, z jej twarzy nie dało się wyczytać niczego, gdy obserwowała ludzi przechodzących na pokład jej okrętu.

Geary wyłapał z tłumu człowieka, z którym rozmawiał przez komunikator, i zastąpił mu drogę.

– Witam na okręcie flagowym floty Sojuszu. Będziemy musieli trzymać was pod strażą, a okręty wojenne, jak pan zapewne wie, nie są przystosowane do przewożenia zbyt wielu pasażerów, tak więc proszę nie liczyć na wygody.

Mężczyzna skinął głową.

– Jestem burmistrzem… byłem burmistrzem Alfy. Nie będziemy narzekali na niewygody, zaręczam. Wystarczy nam ciepło i możliwość swobodnego oddychania. Prawdę mówiąc, nie byliśmy nawet pewni, czy nasze systemy podtrzymywania życia dociągną do momentu, w którym nadlecą wasze wahadłowce. – W oczach tego człowieka wciąż można było wyczuć niedawny lęk przed oczekiwaniem na powolną agonię. – Ale przynajmniej mieliśmy nadzieję, że po nas lecicie. Nie widzieliśmy tutaj żadnej jednostki przestrzennej od momentu, w którym nasza korporacja wycofała się z systemu. Tuż przed odebraniem waszej informacji gotowi byliśmy losować tych, którym damy szansę na przeżycie, niektórzy proponowali nawet, by wykluczyć najstarszych z losowania, bowiem im i tak niewiele zostało. Jak łatwo było wczuć się w myśli tych ludzi.

– Dlaczego nie zostaliście ewakuowani z tego systemu razem z innymi?

Geary wprawił burmistrza w zakłopotanie tym pytaniem.

– Żebym to ja wiedział… Wszyscy, którzy pozostali, pracowali dla filii tej samej korporacji, nasz zarząd został ewakuowany na pokładzie ostatniego frachtowca przysłanego tutaj przez inną firmę. Powiedziano nam, że wkrótce wyślą po nas statki. Ale nikt nie przyleciał.

– Skoro zabierzemy was na Cavalosa, można powiedzieć, że jednak ktoś przyleciał po was.

Burmistrz uśmiechnął się nerwowo.

– Lepiej późno niż nigdy, jak powiadają. Wspomniał pan, że nazywa się John Geary. Znamy to nazwisko. W naszych kronikach są wzmianki o noszącym je człowieku, chociaż podejrzewam, że w nieco innej formie, niż ujmują to wasze zapisy. Jest pan jego wnukiem?

Geary pokręcił głową.

– Nie, to ja we własnej osobie. Ale to długa historia – dodał, widząc, że burmistrz spogląda na niego z niedowierzaniem. – Na razie powiem tylko tyle, że walczyłem na Grendelu w pierwszej bitwie tej wojny i jeśli żywe światło gwiazd pozwoli, zobaczę także starcie, które ją zakończy.

Перейти на страницу:

Все книги серии Zaginiona flota

Похожие книги

Звёздные врата. Пять чувств. Триллиум. Книги 1-13
Звёздные врата. Пять чувств. Триллиум. Книги 1-13

В настоящем сборнике Андрэ Нортон включены романы трёх циклов: "Звёздные врата"(Поиск во времени) , "Пять чувств" и "Триллиум".Содержание:Звёздные врата:1. Андрэ Нортон: Операция Поиск во времени 2. Андрэ НОРТОН: Перекрёстки времени 3. Андрэ НОРТОН: Поиск на перекрёстке времени 4. Андрэ НОРТОН: Звёздные врата Пять чувств:1. Андрэ Нортон: Зов Лиры (Перевод: Ирина Непочатова)2. Андрэ Нортон: Зеркало судьбы (Перевод: Е. Шестакова)3. Андрэ Нортон: Аромат Магии (Перевод: Н. Васильева)4. Андрэ Нортон: Ветер в Камне (Перевод: Надежда Гайдаш)Триллиум:1. Андрэ Мэри Нортон: Чёрный Триллиум 2. Андрэ Мэри Нортон: Кровавый Триллиум 3. Андрэ Мэри Нортон: Золотой Триллиум (Перевод: И. Гуров)4. Андрэ Мэри Нортон: Леди Триллиума 5. Джулиан Мэй: Небесный Триллиум (Перевод: Николай Берденников)                                                                           

Андрэ Нортон , Надежда Гайдаш , Н. Васильева , Николай Б. Берденников

Космическая фантастика / Фэнтези