– Kapitanie Tyrosian – wyjaśnił cierpliwie – kiedy flota pościgowa pojawi się na Lakocie, zamierzamy pozostawić okręty eskadry pomocniczej w pobliżu Flotylli Ofiar aż do osiągnięcia momentu krytycznego. Tak czy inaczej wróg skupi całą uwagę na pani eskadrze, ponieważ jest ona naszym najsłabszym punktem. Musimy jednak pokazać Syndykom wiarygodny powód, dla którego zaryzykowaliśmy tak długie pozostawienie pani okrętów przy skupisku uszkodzonych jednostek wroga, aby ich tutaj ściągnąć. Jeśli uda nam się ich przekonać, że naprawdę musimy ograbić ich okręty z żywności, mogą chwycić przynętę.
Tyrosian odpowiedziała dopiero po chwili.
– Znowu będziemy przynętą?
– Tak, kapitanie, znowu będziecie przynętą. Wyglądała na przygnębioną, ale nie zaprotestowała.
– Tak jest, sir!
– Nie muszę chyba powtarzać – czuł, że jednak powinien dodać te kilka słów – że uczynimy wszystko, by pani okręty nie zostały zniszczone.
– Dziękuję, sir. Doceniamy to.
– Kiedy syndyckie siły pościgowe powrócą i poznamy ich wektory ruchu, przekażę pani szczegółowy plan manewrowy. Dziękuję, kapitanie Tyrosian.
Dwadzieścia minut później, gdy kilka kolejnych wahadłowców pojawiło się pomiędzy unieruchomionymi okrętami Syndykatu, a ubrani w kombinezony próżniowe marynarze rozpoczęli przedstawienie, ładując na ich pokłady wszystko, co tylko zdołali wynieść, rozdzwoniły się alarmy, których Geary tak bardzo się obawiał.
– Syndycka eskadra pościgowa pojawiła się w punkcie skoku z Ixiona – zameldował wachtowy z operacyjnego.
Geary wstrzymał oddech, w czasie gdy sensory floty Sojuszu szacowały wielkość sił wroga wkraczającego na Lakotę przez wylot studni grawitacyjnej, który znajdował się zaledwie o piętnaście minut świetlnych od tego miejsca, co oznaczało, że tyle właśnie czasu upłynęło od momentu, gdy syndycki dowódca zdecydował, co robić, i wprowadził plan w czyn, zanim Geary mógł dowiedzieć się o jego przybyciu do tego systemu gwiezdnego.
Pomimo wysokich strat, jakie siły Sojuszu zadały mniejszym jednostkom eskorty, flocie pościgowej towarzyszyła całkiem pokaźna liczba lekkich krążowników i ŁZ–tów. Z kolei szeregi ciężkich krążowników zostały dosłownie zdziesiątkowane w czasie poprzedniej wizyty okrętów Sojuszu na Lakocie. Wiele zostało kompletnie zniszczonych, a aż dwadzieścia dwa znajdowały się pośród ciężko uszkodzonych jednostek pozostawionych w tym systemie. Dziewięć spośród tych dwudziestu dwóch już nie istniało, a reszta dryfowała we Flotylli Ofiar. Siły pościgowe dysponowały zaledwie szesnastoma jednostkami tej klasy. Ale zaraz za nimi z niebytu wynurzyły się największe okręty Syndykatu, ich liczba i osła w zastraszającym tempie. Dziesięć pancerników. Piętnaście. Trzydzieści jeden. Sześć okrętów liniowych. Trzynaście…
– Trzydzieści jeden pancerników i trzynaście okrętów liniowych – wyszeptała Desjani. – Nie jest tak źle.
– Są w o wiele lepszym stanie niż nasze – przypomniał jej Geary. Sprawdził raz jeszcze liczby, których wyuczył się niemal na pamięć. Flota Sojuszu wciąż dysponowała dwudziestoma dwoma pancernikami i dwoma kieszonkowymi okrętami tej klasy oraz siedemnastoma liniowcami. Do tego dochodziło dwadzieścia dziewięć ciężkich krążowników. Niestety większość z nich była uszkodzona, niektóre nawet poważnie. Pomimo uzupełnień, jakie zostały ostatnio dostarczone na pokłady znacznej części okrętów Sojuszu, wróg z pewnością dysponował znacznie większą ilością amunicji, zwłaszcza rakiet i kartaczy.
– Trzydzieści jeden pancerników wroga… – Geary potrzebował dłuższej chwili, by uspokoić skołatane nerwy, zdając sobie sprawę, że powinien doceniać siłę wroga, ale nie dać się wytrącić z równowagi.
– Mamy przewagę jedynie w ciężkich krążownikach – powiedział tak, aby go wszyscy usłyszeli.
Desjani pokręciła głową.
– Mamy jeszcze jedną wielką przewagę nad nimi – poprawiła Geary’ego. – Dowódca Syndyków widział, jak uciekaliśmy, i miał aż jedenaście dni na utrwalenie sobie tego obrazu. A teraz zobaczy, co zrobiliśmy z okrętami Syndykatu pozostawionymi w tym systemie, i to wprawi go w nieopisaną wściekłość. Zbytnia pewność siebie plus wściekłość skutkuje wyłącznie brakiem rozwagi, sir.
– Nie sposób tego podważyć – powiedział Geary. Pomyślał natomiast, że jego własna pewność siebie i wściekłość, jaką wzbudzili w nim najbardziej krnąbrni kapitanowie floty, sprawiły, że podjął bardzo lekkomyślną decyzję o pierwszym skoku na Lakotę. Ale nie to teraz było ważne. Musiał uzyskać przewagę nad myślącym teraz podobnie jak on wtedy dowódcą wrogiej floty.
– Zobaczmy, czy postąpi tak, jak tego chcieliśmy.