Geary potwierdził skinieniem głowy i też się uśmiechnął. Wszystkie jednostki pomocnicze znajdowały się przy Flotylli Ofiar, czyli właśnie tam, gdzie były potrzebne.
– Wydaje mi się, że nadszedł czas porozmawiać z kapitan Tyrosian. Mam nadzieję, że jej ludzie nie będą potrzebowali dodatkowej zachęty do pośpiechu przy tej robocie.
W tym momencie do rozmowy wtrącił się porucznik Nicodeom.
– Kapitanie Geary, jeśli każemy im skonfigurować indywidualne zapalniki dla każdego okrętu z osobna i uzbroić je w naprawdę krótkim czasie, będzie to wyzwanie, które każdy fachowiec od materiałów wybuchowych podejmie z największą ochotą. Zmajstrować coś, co spowoduje tak gigantyczną eksplozję w niespotykany dotąd sposób? Nie trzeba im innych zachęt.
– Dziękuję, poruczniku. – Geary nacisnął klawisz, łącząc się z eskadrą pomocniczą, i szybko wyjaśnił, czego oczekuje. – Czy jesteście w stanie wykonać to zadanie, kapitanie Tyrosian? – zapytał na koniec. – Wiem, że to wielkie wyzwanie techniczne, zwłaszcza przy tak ograniczonym czasie, jaki mamy do dyspozycji. Powiedziano mi jednak, że nasi najlepsi technicy mogą je wykonać. – Uznał, że nie ma co owijać w bawełnę, zwłaszcza iż z mechanikami najlepiej rozmawiać wprost i konkretnie.
Choć oczy kapitan Tyrosian zawsze, kiedy przychodziło do roztrząsania kwestii operacyjnych, wyrażały lęk, tym razem aż lśniły od entuzjazmu.
– Zamienić porzucone syndyckie okręty w tajną broń? Zapalniki zbliżeniowe? Chce pan, aby połączyć je ze sobą, żeby uzyskać efekt jednej gigantycznej eksplozji?
– Gdyby to było możliwe…
– Może pan uważać tę sprawę za załatwioną, sir – zapewniła go Tyrosian. – Ile mamy czasu na umieszczenie ładunków?
– Około dwu godzin.
Tyrosian skrzywiła się wyraźnie, ale przytaknęła.
– Będziemy gotowi na czas, sir.
Kiedy jej twarz zniknęła z wyświetlacza, Geary odwrócił się do Rione.
– Dziękuję za ten pomysł.
Wiktoria uniosła brwi ze zdumienia.
– Wydaje mi się, że twój pomysł sięga dużo dalej niż moja propozycja.
– Ale nie doszedłbym do niego, gdyby nie twoja sugestia – odparł Geary.
Desjani spojrzała na Rione i lekkim skinieniem głowy milcząco potwierdziła słowa Geary’ego. Pani współprezydent odpowiedziała jej uśmiechem.
Komodor, udając, że nie dostrzega tej wymiany uprzejmości, zajął się obserwacją sytuacji w systemie.
– Problem polega na tym, że mamy wciągnąć siły Syndykatu w określone miejsce. Musimy skłonić ich do wybrania takiej a nie innej drogi, nie wzbudzając jednocześnie żadnych podejrzeń, a to może być trudne.
– Wierzę, że sobie z tym poradzisz – powiedziała Rione.
– Mamy przecież na miejscu przynętę, która ściągnie do Flotylli Ofiar każdego Syndyka – wtrąciła Desjani.
Geary spojrzał na wyświetlacz i zrozumiał, że Tania mówi o jednostkach pomocniczych. Bez nich flota będzie zgubiona, wyczerpie całe posiadane paliwo i amunicję, zanim zdąży zbliżyć się do granic przestrzeni Sojuszu. Z tego też powodu jednym z najważniejszych zadań floty była ochrona tych czterech okrętów, podczas gdy dla wroga stanowiły one najbardziej łakomy cel.
– Raz już zastosowaliśmy tę sztuczkę na Sancere. Sądzi pani, że znowu się na nią nabiorą?
– Musimy to zrobić w nieco inny sposób – odparła Desjani.
– A wie pani w jaki? – zapytał Geary.
Tak jak przypuszczał, wiedziała. Może pomysł nie należał do gatunku tych, które mu się od razu podobały, ale wart był przynajmniej rozważenia. Co chwilę spoglądał w stronę Wiktorii, licząc, że wtrąci ona swoje trzy grosze, ale Rione wpatrywała się w ekran wyświetlacza z absolutnie obojętną miną.
– Kapitanie Tyrosian, proszę zebrać wszystkie wahadłowce i ekipy, które nie uczestniczą aktualnie w akcji rekwirowania syndyckich zapasów ani nie zostały oddelegowane do zaminowania okrętów wroga, i postarać się zainscenizować zakrojoną na szeroką skalę akcję ograbiania maksymalnej liczby jednostek z Flotylli Ofiar.
Tyrosian, najwyraźniej spodziewająca się w tym przekazie pochwały za wzorowe przeprowadzenie operacji, najwyraźniej się speszyła.
– Słucham, sir?
– Chcę, by Syndycy zobaczyli, że staramy się zagrabić z ich okrętów, co tylko możemy – powtórzył Geary. – Jedzenie i co tam jeszcze znajdziecie. Niech pomyślą, że jesteśmy w wielkiej potrzebie i dlatego pozostaniemy tutaj tak długo, jak tylko się da. Oni muszą uwierzyć, że naprawdę brakuje nam żywności.
– Ale nam naprawdę brakuje żywności, sir – zaprotestowała Tyrosian.
Desjani z trudem opanowała wybuch śmiechu, co zabrzmiało, jakby się zakrztusiła, Geary jednak zignorował jej zachowanie.