– Musi istnieć jakieś rozwiązanie – nalegał komandor Neeson. – Dopóki te wrota działają, stanowią potencjalną broń. Jeśli wymyślimy jakiś sposób pozwalający na kontrolowanie ich i stosowanie jako broni, Syndycy nie ośmielą się… – przerwał, wyglądał na przerażonego, kiedy rozglądał się po sali. – Oni też mogą na to wpaść. Potencjał kryjący się we wrotach hipernetowych jest po stokroć większy od najpotężniejszych broni, jakich obie strony do tej pory używały. Możemy, tak jak Syndycy, zetrzeć drugą stronę z mapy wszechświata.
No i wyszło szydło z worka. Teraz wszyscy o tym wiedzieli.
– Już dawno na to wpadłem – przyznał Geary. – Kto chce rozpocząć wojnę o ostateczne unicestwienie rasy ludzkiej? Pani, kapitanie Kila?
Kila spojrzała w stronę Geary’ego, ale nie odpowiedziała. Za to kapitan Tulev wskazał palcem na holomapę.
– Czy może nam pan zaprezentować, co wydarzyło się po kolapsie wrót hipernetowych?
Geary nie miał ochoty oglądać po raz kolejny tych wydarzeń nawet w miniaturze, ale wywołał odpowiednie zapisy i ustawił dość duże przyśpieszenie, aby fala uderzeniowa przeszła przez Lakotę w ciągu trzydziestu sekund. Gdy projekcja dobiegła końca, na sali panowała grobowa cisza, a potem znów odezwał się Tulev, wskazując raz jeszcze na zrujnowany układ planetarny.
– Powinniśmy przesłać te dane Syndykom. Na pewno nie posiadają pełnych odczytów, ich sensory wewnątrzsystemowe zostały w większości zniszczone albo uszkodzone przez falę uderzeniową. Wyślijmy te dane statkom lecącym poza system po pomoc i wszystkim innym, którym możemy je przekazać, niech rozniosą informację jak najszerzej.
– Aby szybciej doszli do tego, co można zrobić za pomocą wrót? – zapytał kapitan Armus nie bez sarkazmu.
– Oni nie potrzebują naszej pomocy w tym względzie – odpowiedziała mu Cresida. – Mają już wszystkie zapisy z Sancere i nawet najbardziej tępy z nich będzie mógł je porównać z tym, co zniszczyło Lakotę Trzy, obliczyć ilość energii potrzebną do zrobienia czegoś podobnego i sprawdzić orbitę planety oraz wektor uderzenia, żeby zrozumieć, iż źródłem tej energii były wrota hipernetowe. Ale jeśli wyślemy im wszystkie dane, jakie posiadamy, usuwając z zapisu informacje, których nie chcemy przekazać Syndykom, zdołamy udowodnić, że te zniszczenia nie miały nic wspólnego z naszymi działaniami – rozejrzała się po zebranych. – Ciężko pracowałam na moją reputację, podobnie jak komandor Landis. Nie chcę, żeby mnie obwiniano za to, co wydarzyło się w tym systemie. Coś takiego nie wchodzi w rachubę. Zabiję tylu Syndyków, ilu zdołam, abyśmy wygrali tę wojnę. Ale nie wezmę udziału w niszczeniu całych układów planetarnych.
– Tak – poparł ją Tulev. – Ważne jest, aby Syndycy dowiedzieli się, że to nie my zniszczyliśmy Lakotę, dzięki temu możemy uniknąć akcji odwetowych na podobną skalę. Równie ważny jest też wpływ, jaki taka informacja wywrze na społeczeństwo nieprzyjaciela. – Znów wskazał na holomapę systemu. – Zobaczą, co się stało, i to wiele razy, bez względu na to, jak bardzo władze będą starały się wyciszyć sprawę. Zobaczą, co może się przydarzyć planetom znajdującym się w systemach posiadających wrota hipernetowe. I co im wtedy powiedzą władze? Jeśli oskarżą nas o tę zbrodnię, wszyscy mieszkańcy systemów posiadających wrota zaczną się bać, że i do nich zawitamy. A jeśli władze będą utrzymywać, że nas powstrzymają, padną pytania, dlaczego nie zrobiono tego na Lakocie. Nawet jeżeli odpowiedzą, żeby nie obawiali się sił Sojuszu, bo to nie one spowodowały tę katastrofę, ludność Syndykatu zacznie pytać, co w takim razie było przyczyną.
Wszystkim spodobały się te wnioski, na wielu twarzach pojawiły się krzywe uśmieszki.
– Ustawimy ich pod ścianą – dorzucił Badaya. – Doskonała propozycja, kapitanie Tulev. Tym sposobem wywołamy panikę w całej przestrzeni kontrolowanej przez Syndykat i spowodujemy, że jego władze będą musiały walczyć z lękami wywołanymi obecnością wrót hipernetowych.
Komandor Neeson kręcił głową, miał zatroskany wyraz twarzy.
– A co będzie, jeśli obywatele Sojuszu dowiedzą się o tym? Nie zdołamy zapobiec przedostaniu się tych wiadomości przez granice. Nas czeka podobny problem.
– Nasze władze muszą się dowiedzieć, że takie zagrożenie istnieje – oświadczył kapitan Badaya. Obrzucił Geary’ego znaczącym spojrzeniem. W jego opinii Geary był jedynym kandydatem na przywódcę Sojuszu, na dyktatora rządzącego z poparciem floty. Komandor Yin wcale nie popadała w paranoję, obawiając się takiego scenariusza wydarzeń, choć Geary nie zamierzał brać udziału w tym przedstawieniu.
– My też musimy dowiedzieć się, co z tym fantem robić – kontynuował tymczasem Badaya – zanim Syndycy zdecydują się przeprowadzić pierwszy atak na nasze wrota.
Geary skrzywił się, jego także martwiło, jaką decyzję podejmie rząd Sojuszu, ale zobaczył, że Cresida przytakuje tej opinii.