Na wyświetlaczu systemowym widniała cała masa danych, głównie przechwyconych ostatnio z syndyckich baz danych, ale i uzupełniana na bieżąco obserwacjami napływającymi z sensorów floty, które dokonywały aktualnej oceny obecności ludzkiej w tym systemie. Ku zaskoczeniu wszystkich Syndycy byli o wiele aktywniejsi na Branwynie, niż wcześniej przypuszczano. Większość systemów gwiezdnych, które nie doczekały się przyznania i budowy wrót, upadała wolniej lub szybciej, zależnie od tempa spadku tradycyjnej, skokowej komunikacji międzygwiezdnej, zastępowanej teraz przez bezpośrednie loty docelowe hipernetem. Ale wielkie kopalnie Branwyna miały się świetnie i było ich o wiele więcej, niż szacowano na podstawie liczących kilkadziesiąt lat przewodników po systemach gwiezdnych Światów Syndykatu, które zdobyła flota.
– Ciekawe dlaczego? – zastanawiał się na głos Geary.
Desjani nie potrafiła na to odpowiedzieć, widać było, że też jest wstrząśnięta.
– Nie zanotowaliśmy obecności syndyckich jednostek wojskowych. Żadnych okrętów kurierskich, nie ma też floty broniącej systemu. Nie widziałam jeszcze systemu zajętego przez Syndyków, w którym nie byłoby choć jednej bazy sił bezpieczeństwa.
Uaktualnione informacje o systemie wciąż napływały do komputerów floty, właśnie wykryto szereg frachtowców zmierzających zarówno do najbliższego punktu skoku, jak i z powrotem.
– Dokąd prowadzi ta studnia grawitacyjna?
Zobaczył odpowiedź, zanim udzielił jej wachtowy.
– Do systemu gwiezdnego Sortes, sir!
Dziwiła go tak liczna obecność Syndyków w systemie pominiętym przez hipernet. Nawet jeśli brać po uwagę fakt, że ma bezpośrednie połączenie z sąsiednią gwiazdą, przy której wybudowano wrota. Ale na Sortes wydobywano dokładnie te same rudy i pierwiastki co tutaj.
– Co u licha? – mruknął Geary.
Wiktoria Rione roześmiała się głośno, zwracając jego uwagę.
– Jeszcze tego nie zrozumieliście? Nie wiecie, co macie przed oczami? To nielegalna, piracka, jeśli tak można powiedzieć, kopalnia pracująca dla którejś z syndyckich korporacji poza centralnym systemem kontroli dochodów. Całe wydobycie jest niezarejestrowane i nieopodatkowane, co przynosi zyski pomimo kosztów szmuglowania towaru do systemu z hipernetem i jego legalizacji.
– Skąd możesz o tym wiedzieć? – zapytał Geary.
– Bo podobne operacje zdarzają się także w naszej przestrzeni od czasu do czasu. Są nielegalne, ale zyskowne. Jednym z głównych zajęć senatu jest ustanawianie praw, które uszczelniają system prawny, uniemożliwiając prowadzenie takiej działalności, ale ludzie jak to ludzie, zawsze znajdą jakieś luki prawne.
Nielegalne kopalnie. Geary zastanawiał się, czy mieszkańcy tego systemu pośpieszą z pomocą Lakocie czy raczej przyczają się, aby ich nie wykryto.
– Wyślijcie im przekaz o tym, co wydarzyło się na Lakocie, i wezwanie nadane z tamtejszej zamieszkanej planety. Co się stanie, jeśli armia albo władze Syndykatu znajdą to miejsce?
– Część oficjeli z pewnością już o nim wie. – Rione wzruszyła ramionami. – Wydaje mi się, że kilka celnie umiejscowionych łapówek załatwiło sprawę. Ale nasz przelot przez ten system może ściągnąć na nich więcej uwagi.
Geary sprawdził wyświetlacz działu manewrowego.
– Potrzebujemy zaledwie czterech dni na dotarcie do punktu skoku na Wendig. Jednostki pomocnicze kończą już przerabianie surowców zdobytych na Lakocie. Jak sądzisz, czy możemy zaufać Syndykom z tego systemu, że dostarczą nam nieskażone surowce, jeśli tego od nich zażądamy?
– Zaufać pirackiej firmie? A ile im za te surowce zapłacisz?
– Nic – odparł Geary.
– To i tyle samo otrzymasz w zamian.
Geary czuł niepokój, nie widząc żadnych prób ataku na flotę, ale za to liczne oznaki pośpiesznej ewakuacji Syndyków. Nie mogąc usiedzieć na miejscu i myśleć, wybierał się na coraz to dłuższe spacery korytarzami
Większość ich rozmów schodziła na tematy zawodowe. Wojna, dowodzenie okrętem, różnice w klasach jednostek, taktyka, logistyka, kwestie dotyczące załogi czy przewidywane miejsca docelowe kolejnych skoków. Nic z rzeczy, które mogły się nieopatrznie przerodzić w rozmowy osobiste, na szczęście Desjani to nie przeszkadzało. Była prawdziwym oficerem i kochała swoją pracę.