– Znam wojskowy sposób myślenia. Skoro to jest tajemnica, uważacie, że powinna taką pozostać. Wierzycie też, że najlepszym sposobem na ukrycie czegoś jest zachowanie tego w sekrecie przed wszystkimi, żeby się nie dogrzebali do czegoś więcej. Ale nie tędy droga.
– Mamy powiedzieć ludziom, którzy zastawili na nas tę pułapkę, że o niej wiemy? – zdziwiła się Cresida.
– I tak dowiedzą się o tym za osiem godzin, kiedy okręty będą musiały wykonać skok! Możecie albo opóźnić wykonanie skoku bez podania przyczyny, ale to także ich ostrzeże a na dodatek wkurzy całą resztę floty, albo spróbować usunąć usterkę na wszystkich jednostkach na czas, abyśmy mogli wykonać bezpieczny skok. – Rione raz jeszcze zmierzyła ich wzrokiem. – Powiedzcie wszystkim. W polityce i w armii stosuje się tajemnice, żeby ludzie nie dogrzebali się do dodatkowych informacji. A nam są potrzebne dodatkowe informacje. Jeśli ludzie będą wiedzieli, że coś jest nie tak, zyskamy wielu sprzymierzeńców w poszukiwaniach winnych. – Twarz jej stężała. – Powiedzcie wszystkim. Będziecie mieli do dyspozycji tysiące marynarzy i oficerów, pomagających wam w dociekaniu prawdy i przypomnieniu sobie szczegółów, które mogą okazać się pomocne przy schwytaniu ludzi odpowiedzialnych za sabotaż. Nasi przeciwnicy popełnili błąd, dokonując czynu, który wkurzy niemal wszystkich i pokaże, jakie niebezpieczeństwo dla floty stanowią.
Duellos zmarszczył brwi.
– A jeśli nasi przeciwnicy powiedzą, że to nieprawda, że sami to spreparowaliśmy?
– Im dłużej będziecie ukrywać tę sprawę, tym więcej ludzi im uwierzy. – Rione uderzyła otwartą dłonią w blat stołu.
– Powiedzcie im od razu! Pokażcie im swoją pierwszą reakcję, przerażenie, szok. Zachowujcie się tak, jakby to Syndycy podrzucili nam te wirusy.
Tulev przytaknął.
– Podnieśmy alarm najwyższego stopnia na wszystkich jednostkach. Nakażmy pełne skanowanie systemów, aby upewnić się, czy nie mamy jeszcze jakichś niespodzianek w automatyce.
– Dodajcie do tego – poradziła Rione – sprawę wahadłowca zniszczonego na Lakocie. Przedstawcie to jako przypadek pozbycia się dwojga oficerów, którzy mogli zdradzić nazwiska spiskowców. Mało kto uwierzy, że nie ma powiązania pomiędzy losem wahadłowca a ludźmi, którzy chcieli zniszczyć całe okręty.
Jedno po drugim, Duellos, Cresida i Desjani, skinęli głowami na znak aprobaty. Geary odwrócił się do Desjani.
– Proszę przekazać komandorowi porucznikowi, żeby napisał szkic wiadomości alarmowej, w której znajdzie się wszystko, co nam wiadomo na temat wirusa.
– Tak jest, sir!
– Reszcie dziękuję za cenne uwagi i zachowanie sprawy w tajemnicy do momentu podjęcia tej decyzji. Spróbujcie przeprowadzić śledztwa na swoich jednostkach, może uda się wykryć jakiś trop prowadzący do spiskowców i dowiedzieć się, jakim sposobem dokonali sabotażu.
Wirtualne sylwetki oficerów znikały jedna po drugiej, wkrótce na sali pozostali jedynie Rione, Desjani i Geary. Wiktoria wstała, spoglądając na komodora, jakby nikogo poza nimi tutaj nie było.
– Mogę ci pomóc, jeśli mi pozwolisz działać – powiedziała i wyszła z sali tak szybko, że wydawało się, iż zniknęła jak hologramy pozostałych.
Geary spojrzał ze zdziwieniem na Desjani, która wciąż jeszcze siedziała przy stole, zamiast natychmiast wykonać zlecone rozkazy, jak to miała w zwyczaju.
– Co się dzieje?
Desjani wahała się przez chwilę, a potem powiedziała cicho, patrząc w zupełnie inną stronę sali:
– Nasz oficer od zabezpieczeń znalazł coś jeszcze.
– Kolejnego wirusa? – zapytał Geary, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego nie powiedziała tego wcześniej przy wszystkich.
– Nie wirusa. Nieautoryzowane zmiany w systemie zabezpieczeń. – Desjani oddychała z wyraźnym trudem. – Chodziło o właz do mojej kajuty. Kody zostały tak zmodyfikowane, by współprezydent Rione miała do niej pełen dostęp.
Geary wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, starając się ogarnąć wszystkie implikacje takiej zmiany.
– Dlaczego miałaby to robić? Nie ma już dostępu do mojej kajuty…
– Na pewno?
Zawahał się, a potem sięgnął po zdalne odczyty.
– Moje kody zostały również niedawno zmienione, przywrócono pełny dostęp dla Wiktorii Rione. – Przypomniał sobie jej dawną deklarację, że byłaby w stanie zabić go, by uchronić Sojusz. Ale dlaczego miałaby to robić teraz? – Ona to zrobiła? Ona nakazała zmianę kodów?
– Tego nie udowodnimy – przyznała z niechęcią Desjani. – Ale po co ktoś inny miałby robić coś podobnego?
– Ale po co jej dostęp do pani kabiny?
Desjani przygryzła wargę, jej twarz wyraźnie poczerwieniała – ze złości albo wstydu, a może był to wynik zmieszania obu uczuć – ale gdy się odezwała, jej głos był spokojny jak zawsze.
– Oboje wiemy, że uważa mnie za swoją rywalkę.
– Nie wierzy pani chyba, że byłaby zdolna do…
– Nie wiem, do czego może być zdolna współprezydent Rione, sir.